mapka

Jak prawie co roku, tak i w tym wyjechałem do Druskiennik, tym razem ze znajomymi. Jedna osoba, niestety, nie zdążyła zdobyć biletu PKP na rower na 1 maja do Suwałk, więc pojechała autokarem z rowerem zaczepionym na hak. Podróż była droższa, bo za osobę zapłaciła 40 zł, a za rower 50 zł. Pociąg kosztowałby około 25 zł. Ostatecznie dojechała do nas w Augustowie. Okazało się, że mogłaby jednak jechać pociągiem; w tym roku, o dziwo, nie tak wielu ludzi jak zwykle wybrało się na majówkę do Suwałk. Możliwe, że tak to wyglądało, ponieważ dostawili drugi wagon, ale nie było tłoku. Było 6 lub 7 rowerów. Poznani ludzie z Gorzowa kupili bilety dużo wcześniej. Maciej i Tomek przyjechali na Podlasie pojeździć Greenvelo. Ale miejsc na rowery były. Nawet ludzie kupowali bilety na rower u konduktora, ale trudno to było przewidzieć. Bywało kiedyś trudno z rowerami w PKP. No ale dobra, jedziemy dalej. Z Suwałk wyjechaliśmy o 11. Do Sejn prowadziła świetna droga, głównie ścieżka rowerowa. Słońce grzało niemiłosiernie, dziewczyny się trochę spaliły. Ja nie, miałem koszulkę z GG ;) W Sejnach zjedliśmy świetny regionalny obiad. Hamburgery kosztowały tam tylko 11 zł, co było szokiem, biorąc pod uwagę, że w Białymstoku ceny zaczynają się od 15 zł. Następnie droga wiodła przez kurz, brud i słabe drogi aż do Litwy. Na Litwie początkowo było podobnie: kurz, dużo ptactwa, sarenki, mało samochodów, aż w końcu w Petroskai trafiliśmy na asfalt, a później na odpoczynek. Woda kosztowała 2 euro na jedynym otwartym punkcie serwisowym, a stamtąd pojechaliśmy do aquaparku. W Druskiennikach byliśmy o 20:20. Aquapark był czynny do 22:00, więc zdążyliśmy jeszcze z niego skorzystać. Później każdy pojechał do swojego hotelu. Ja standardowo wybrałem Dainavę.

Zostaw komentarz