mapka

Węgry mają słabe drogi, chociaż widziałem, że coś dzisiaj robią. Ale trzeba przyznać, że miłośnicy zwierząt poczują tam raj. Jadąc polnymi drogami, co chwila wyskakiwał mi jakiś jeleń, zając i inny zwierzak. W Polsce tak często nie widziałem tych zwierzaków. Po opłaceniu kempingu i pożegnaniu się z czeską rodziną, ruszyłem w stronę Kecskemét. Na szczęście dzisiaj prawie obyło się bez dziwnych przygód, oprócz tego, że wiatr dziś wiał od południa, ale trudno. Dawałem radę… Drogi były lepsze i gorsze, jak zwykle.

Aż dojechałem do promu. Na szczęście miałem drobne. Przejazd kosztował mnie około 1 zł (szok). Potem znalazłem kemping w Kecskemét. Zajeżdżam, a mówią mi, że nie ma możliwości rozbicia się. Okazało się, że trafiłem na kemping tylko dla surferów, który był obok mojego docelowego. Ale 1 km dalej już mogłem spokojnie rozbić namiot.Tam usłyszałem, jak ktoś rozmawia po polsku. Był to rodak Kuba, który także się rozbił na tym kempingu. Recepcja była zamknięta, ale się dowiedziałem się z kartki co robić. Czyli zadzwonić do właściciela i powiedzieć, że się rozbiłem. zrobiłem tak. Potem poszedłem wypić piwo ze Słowakami. Fajnie się gadało, zwłaszcza że jeden z nich pracował w Polsce.

Zostaw komentarz