mapka

Początek Dystans Czas Koszt Pogoda Koniec
Białystok 106 km 6:34 h 0 zł ☀️ Śliwno

Wyjazd na kładki których nie było i siła trzech kanapek

Sobota, 20 maja, zapowiadała się słonecznie, więc postanowiłem wybrać się na wycieczkę rowerową. Od dawna nie odwiedzałem kładek relacji Śliwno-Waniewo, więc postanowiłem tam pojechać. Dojazd z Białegostoku był bardzo łatwy, ponieważ droga była bardzo dobrze oznaczona, a ponadto prawie wszędzie były ścieżki rowerowe. Mieszkam na wschodzie miasta, dlatego musiałem przejechać dodatkowe dziesięć kilometrów. Następnie przejechałem przez miejscowości: Krupniki, Barszczewo i Konowały. W okolicach Kolonia-Pańki znalazłem MOR, w którym zjadłem dwie z trzech kanapek i popiłem herbatę z termosu. Jenak miałem jeszcze trochę napojów na dalszą podróż. Wyjeżdżając z MOR-u spotkałem grupę innych rowerzystów, którzy poinformowali mnie niestety, że kładki są zamknięte po drugiej stronie. Postanowiłem jednak to sprawdzić i zobaczyć na własne oczy. Kiedy tam dotarłem, udałem się do sklepu, aby kupić bilet do Narwiańskiego Parku Narodowego. Przed zakupem zapytałem, czy jest możliwość przejechania na drugą stronę kładek, ale niestety, odpowiedź była negatywna, tak samo negatywny był zakup biletu do parku. Dowiedziałem się, że robotnicy powinni zakończyć pracę przed 1 maja, ale w Polsce niestety rzadko co kiedykolwiek kończy się na czas, a było tak i tym razem. Musiałem zawrócić, ale po kilku kilometrach poczułem niedosyt i postanowiłem sprawdzić, czy rzeczywiście trwają jakieś prace. Omijając park, zrobiłem ponad 25 kilometrów, aby dotrzeć do Baciut i potem już “prostą” drogą do Waniewa. Okazało się, że roboty nadal trwają (w sumie stoją). Wykonawcy dali sobie za mało czasu - tylko niecały miesiąc od 31 marca do 28 kwietnia. Choć było to dość zniechęcające, została mi ostatnia kanapka, którą zjadłem, popijając napojem i ruszając się do domu. Po dwudziestu kilometrach, moje siły były już na wyczerpaniu, ale postanowiłem dotrzeć do domu, nie jedząc i nie pijąc niczego. Musiałem zaszczepić w swoim ciele trochę motywacji na trudniejsze dni. W Białymstoku kusiły mnie sklepy swoimi kalorycznymi ofertami, ale musiałem się powstrzymać i dzielnie walczyć do końca. Po dotarciu do domu, mój rachunek za kalorie był znacznie wyższy niż zwykle, ale było warto i do tego strzeliła kolejna setka.

Zostaw komentarz