mapka

Początek Dystans Czas Koszt Pogoda Koniec
j. Wieśniata 76.09km 05:44h 96.37 zł 🌩️ Bydgoszcz

Spało się dobrze, nawet bardzo. Coś tam łaziło koło namiotu, ale się nie przejmowałem. Chciało mi się spać. Wstałem, wykąpałem się w jeziorku. Cud uczucie. Potem poszedłem pod wiatę coś zjeść. Rozpadało się. Zrobiłem sobie herbatę, zalałem do miski. Dużo więcej było niż w kubku. Zgasiłem kuchenkę. Zjadłem. Pomyślałem sobie, że zrobię jedzonko na drogę. Zapalniczka nie działała, a jak zapalniczka nie działa to i zapasowe zapałki zazwyczaj też ;) Nie paliły się, mimo że schowałem je do szczelnej torebki. Jakaś wilgoć się tam dostała. Tak sobie rozmyślałem nad złośliwością rzeczy nieożywionych, aż tu leśnik podszedł i zapytał, czy ogniska nie rozpalałem. Mówiłem, że nie, że tylko kuchenkę. On, że nie ma sprawy, tylko żebym uważał, bo jest zagrożenie 3. stopnia. Powiedziałem, że w namiocie spałem. A on, czy nie zaglądał do mnie ryś lub wilk. Bo podobno te zwierzęta zaglądały komuś. I on tak na serio. Przy okazji się dowiedziałem, że niedawno wilki zagryzły w pobliżu jelenia. Uff, to już nie są głodne. Dobrze, że dzień wcześniej o tych zwierzętach nie wiedziałem, bo bym chyba nie zasnął ze strachu. Deszcz przestał padać, więc ruszyłem. Po drodze kupiłem zapalniczke i colę. W następnym sklepie w Wenecji patrzę, a tam produkty 50% taniej. Kończyła się na nich data ważności. Ale miałem szczęście. 1.50 zł za 2 pasztety i musztardę. Dziadostwo poniżej krytyki ;) Słońce wyszło na krótko, na liczniku było tylko 24 stopnie celsjusza. Na jakimś przystanku, przy którym się nie zatrzymują autobusy, usmażyłem sobie jajecznicę z 4 jajek. Zjem to w Łabiszynie. W Łabiszynie był piękny park na wyspie. Tam zjadłem. Chciałem ruszyć dalej, ale coś mnie podkusiło, żeby sprawdzić gdzie jest burza. Szła od południa, w stronę Bydgoszczy. E tam, zdążę - pomyślałem. Po 300 metrach zaczęło lekko kropić. Szybko zawróciłem. Schowałem się na wyspie, a dokładniej w amfiteatrze. Takiej burzy, to dawno nie widziałem. Jakieś dzieciaki wrzeszczały jak szalone. Gdybym nie został i pojechał burza od razu by mnie zmiotła, deszcz w ziemię wgniótł, wiatr wywiał na pole. Godzina-dwie przeczekania i jazda w stronę Bydgoszczy. Wyjeżdżając z wyspy, poprosiłem takiego Pana o wodę. Nalał mi z kranu. Pycha. Woda od dobrych ludzi czasem smakuje lepiej niż najlepszy kraft. Droga do Bydgoszczy przez Brzozę nie należała do najlepszych. Brak poboczy, lata na łacie. Odcinek od Brzozy zaczęł się lepiej, było pełno tirów, ale za to też pobocze. Już niedługo będę w Bydgoszczy - pomyślałem. Zakaz wjazdu dla rowerów, ale zwierzęta mogą sobie spokojnie biegać. Co jest? To gdzie mam skręcić? Bydgoszcz słynie z pociągów Pesa, zachwalałem kiedyś jak byłem na Litwie, ale niestety nie jest to miasto przyjazne dla rowerzystów. Drogi, żeby wjechać do miasta szukałem z pół godziny, znaki informacyjne jakieś mini, aż zniechęcało żeby wjechać do miasta. Następnym razem masz przyjechać pociągiem a nie rowerem, słyszałem w duszy jak się miasto droczyło. Droga fajna, ale jak ktoś chce pojeździć po lesie, a nie dostać się do miasta. Czemu za takie utrudnienia? Nigdzie tego nie widziałem. Naokoło, pod górki… Dobra, dojechałem do Bydgoszczy, a tu następny zonk. Jest ścieżka rowerowa, a na ścieżce zakaz wjazdu rowerem. Zgłupiałem. To miasto chyba nieznosi rowerzystów? Następnym razem przyjedziesz tu pociągiem!!! - nie. Miałem dość. Mam zniżki na Booking więc hostel. Właśnie pada.

Zostaw komentarz