mapka

Początek Dystans Czas Koszt Pogoda Koniec
Grzędy 63.6 km 6:01 h 113 zł 🌤️ Mońki

Noc nie była taka zimna, jak wczoraj. W końcu nie było jezior w pobliżu. Wstałem, poszedłem opłacić nocleg. Tylko 14 zł. W sumie polecam się tam rozbić. Jest tanio, prąd, miejsce na ognisko; nie ma tylko bieżącej wody, ale Pani przewodniczka nalała mi ją do butelek. Zagotowałem sobie herbatę. Kupiłem też bilet do Biebrzańskiego Parku Narodowego. 8 zł to nie majątek, a warto. Muszę niektórych zmartwić: nie wszędzie da się przejechać rowerem. Są zakazy wjazdu, ale prowadzić chyba można. W parku są wydmy, dęby, jakieś góry, punkty widokowe, ciekawe opisy na tablicach. Wycieczka na cały dzień. Na końcowym odcinku, czyli w okolicach Wilczej Góry, robi się już ciężko. Trzeba omijać mokradła, bagna i się opędzać od setki pająków, ale warto. Na moje oko cała trasa zajmuje z 15-20 km. Nie byłem tylko na czarnym szlaku, bo już się spieszyłem do wyjazdu. Prawie całą jazdę umilały mi audycje z Radia Naukowego.

Po zwiedzeniu BPN - Czerwone Bagno, czas było się pakować i jechać na stację PKP. Najlepiej do Moniek. Tam więcej pociągów się zatrzymuje. Niestety, było już grubo po czternastej, a moja nawigacja wyliczyła mi, że żeby dojechać do Moniek muszę przejechać 58 km lub 65 km (zależy z jakiej strony). Była jeszcze jedna opcja, przez bagna. Przewodniczka odradzała mi je; mówiła, że ludzie tam grzęźli po kolana. Już to mnie wystraszyło. Chciałem pojechać, naprawdę chciałem pojechać przez Wrotki lub Kuligi, ale musiałbym nadrobić prawie 20 km, a pociąg w Mońkach wyjeżdżał o 18.12. Następny był około dwudziestejtrzeciej. Nie chciało mi się tyle czekać. Zaryzykowałem te bagna. Więcej bym tego nie zrobił (jeżeli macie w nocy tam iść z bagażami - NIE RÓBCIE TEGO), zwłaszcza mając tyle bagaży i rower. Mimo, że rower wydawał się balastem, to mi pomógł. O tym zaraz. Na żółtym szlaku - bo o nim mowa, zaczęło się niewinnie. Takie zwykłe wydmy, trochę piasku, ale następne 300 metrów to był koszmar, który będzie mi się śnił po nocach. Idąc, przeczuwałem, że będzie coś nie tak. Do tego w oddali jakiś ptak złowrogo pisnął, jakby komuś dawał sygnał. Potem nastała cisza. Bagna czekały na przyjęcie ofiary. Tak jak mówiła przewodniczka, że mogę się zapaść do kolan w błocie, zapadałem się. Sandały parę razy tam utkwiły. Ledwo je wyjąłem. Adrenalina skakała mi niemiłosiernie. Nawet nie zwracałem uwagi na setki krwiożerczych much i innego badziewia, które mnie obsiadły. Istny horror. Połamane drzewka na które wcześniej kląłem, bo nie mogłem przez nie przejechać, były dla mnie podporą. Mogłem się o nie oprzeć. Jeszcze ten rower, ale mimo ciężkich sakw działał jak narty. Równomiernie rozkładał obciążenie. Po 100 metrach katorgi miałem dość. Do tego nad głową przelatywały jakieś czarne ptaki. Komary, gzy i inne świństwa wyssały ze mnie mnóstwo krwi, ale się przemogłem i poszedłem dalej. 200 metrów i jest coraz gorzej. Kiedy skończą się te bagna? Zdjąłem sandały, bo nie dałem już rady w nich chodzić. Stopy za bardzo się ślizgały. Teraz jednak nogi wchodziły głębiej w błoto, ale za to szybciej mogłem je stamtąd wyjąć. Sandały to był mały balast, lecz chroniły przed ostrymi szpikulcami, ukrytymi głęboko w czeluści ziemi. 250 metrów, drzewka, bagno, a daleko na horyzoncie majaczą dwie postacie. Ratownicy? Nie, to starszy Pan z Panią idą w moją stronę. Pytam ich, czy tam skąd idą jest ciężko? Pani w tenisówkach mówi, że nie, ale ma wątpliwość, patrząc na mnie, iść tam skąd przybyłem. Pan się tylko pyta, ile zostało metrów do końca żółtego szlaku. Mówię, że z 700, ale 300 to katorga. Poszli tam. Obawiam się, że jej białe tenisówki już nigdy takie nie będą. U mnie już droga spokojna. Minąłem dom Rumcajsa i skierowałem się w stronę Dolistowa. Po tej akcji specjalnie mi się już nie chciało pić. Tylko cały drżałem z emocji. Dolistowo - stamtąd zostało około 20 km do Osowca Twierdzy i podobnie do Moniek. Wybrałem Mońki, tam pociąg się później zatrzymuje. Zdążyłem. Dzięki wszystkim za miłe słowa i komentarze. Na razie kończę ten rozdział. Mam nadzieję, że to nie ostatni.

To był czerwony szlak, ten łatwiejszy.

Zostaw komentarz