mapka

Początek Dystans Czas Koszt Pogoda Koniec
Toruń 108km 07:22h 95zł ☀️ Gniezno

Kolejna setka i to chyba ostatnia pod rząd. Takie upały, że muszę odpocząć i trochę zredukować odległości. Do tego stopy sobie spaliłem. W sumie paski na stopach. Są paski na raka, więc założyłem skarpety na sandały. Lipa? Trudno. Przynajmniej mi bąble nie wyskoczą. Wracając do początku, to wstałem o 6stej. Tak mi się nie chciało, ale trzeba było wcześniej wyjechać. Patrze, Nie ma torby z jedzeniem. Będę głodny… na szczęście znalazłem. Dzień wcześniej położyłem gdzieś na ławce i zapomniałem. Te upały… Mając na kempingu nieograniczoną ilość wody, nie szczypałem się, nie żałowałem i zaparzyłem herbatę w swojej kuchence na spirytus (i denaturat). Mniej więcej 10 minut się u mnie woda gotuję. A herbaty nie piłem już od 3 dni. Bardzo tęskniłem za tym smakiem. Bardziej niż za piwem. Zaniosłem herbatę na stolik i wróciłem gotować makaron. Makaron ugotowany. Wracam na stolik. Herbaty nie ma (!) Jak to? Okazało się, że pani sprzątaczka ją wylała, bo akurat tam sprzątała. Lekko się wkurzyłem, bo zagotowanie wody dla mnie, to nie hop-siup. Na szczęście w recepcji mieli czajnik, zalalali i miałem swój upragniony napój. Ponownie zaniosłem na stolik i poprosiłem, żeby nikt nie wylewał mojej upragnionej herbaty. Potem zjadłem makaron z białym serem, jogurtem i cukrem. Pycha. Mama mi doradziła. (Jak macie jakieś latwe przepisy na zimno z makaronem, to zapodajcie ;) Meszki mnie oblazły, a to był znak, żeby się zwijać. Kierunek Gniezno. Dziś będzie hostel. Mam jakieś zniżki na Booking, więc skorzystałem. Poza tym wyczerpał się powerbank i została jedna deska ratunku (prawie), więc trzeba go ładować całą noc, a na kempingu trochę ryzyko. Pierwszy postój był w Gniewkowie. Tam chciałem usmażyć jajecznicę. Poszedłem do parku, ale tam ławek nie było. Ktoś mi powiedział, że kiedyś były, ale nikt nie korzystał, więc zabrali (?). Za to by było siłownia, a tam na jednym przyrządzie usmażyłem tę jajecznicę. (oczywiście w kuchence!). Pozostawilem po sobie zero bałaganu, a nawet - 1, bo dodatkowo posprzątalem. Następny był Inowrocław, a tam skoczyła magiczna 40stka. Pewnie się domyślacie jaka. Gorąca 40stopniowa 40stka (!!!). Woda po mnie szła jak z kranu. Co kupiłem, to za parę km. wypociłem. Nie może tak być. Trzeba się wykąpać. Przejechawszy parędziesiąt km znalazłem Jezioro Oćwieckie. Dojazd piaskowy - tragiczny. Był tam kiedyś jakiś ośrodek, ale właściciel wyjechał, więc ludzie korzystali. Ja też. Wykąpałem się. I ruszyłem dalej. Jechałem asfaltem przez las. Coś pięknego. Trasa od Gąsawki do Grabowa jest rewelacyjna. Żadnych górek. Po bokach jakieś jeziora. Na liczniku tylko 34 stopnie. Do moich uszu dolatywały mp3ki z audiobooka, “Jak pisać, zeby chcieli czytać…”. Pełny relaks. Do Gniezna było już blisko, więc wysłałem SMSa do hostelu, że zaraz będę (prosili żeby powiadomić). Pan z hotelu dzwoni i pyta, czy mogę być przed 19:30, bo ma jakieś przemówienie na 25lecie Radiu Plus. Kiedyś słuchałem trochę audycji z tego radia, więc pepsi (a może to była cola) i przyspieszyłem. Niestety nie zdążyłem. Pan zostawił klucz w restauracji. Na sam koniec, kiedy właściciel wrócił, to mówił, że chyba ja z Podlasia, bo słychać, odpowiedzialem ze tak, ale powiedziałem, że u was słychać “czy” zamiast “trzy”. Taka regionalna wymiana słów. Dobry Hostel Staromiejski. Na sen i zakwasy piwo z Glogera (białostocki browar) “Niezłe ziółko”. Na szczęście nie zawiera środków psychotropowych, bo chyba bym padł. Po jeszcze były jakieś latające wagoniki. Ale zapomniałem gdzie.

Zostaw komentarz