Początek | Dystans | Czas | Koszt | Pogoda | Koniec |
---|---|---|---|---|---|
Suwałki | 40.7 km | 4:13 h | 75.60 zł | 🌦️ | Hańcza |
Strapiony niepowodzeniem, że nie dojechałem do Hańczy, tym razem miałem zamiar objechać jeziora. Na pierwszy strzał poszło, tak Jezioro Hańcza. Ale nie dojechałem tutaj rowerem z Białegostoku. Pojechałem trochę na skróty, czyli najpierw pociągiem z Białegostoku do Suwałk. Pewnie bym dojechał z Białego w jednym tripie, ale tylko dojechał, rozbił namiot i to wszystko, a chciałem sobie pojeździć dookoła akwenu. Żeby było taniej, to z domu zabrałem kiełbasę do smażenia, mięso na kanapki, 6 jajek, makaron, ryż, 2 kanapki, wodę, sok i 4 i pół piwa. Pociąg na szczęście jeszcze jest tani - 21.50 zł z rowerem. A w podróży czytałem książkę - “Jak pachnie deszcz”. Akurat analizowałem rozdział o deszczu. Przyda się w podróży. Z Suwałk do Jeziora Hańcza nie jest daleko. 20 parę km. W drodze zobaczyłem wielkie wiatraki i głazowisko w Bachanowie. Z noclegiem na początku był pewien problem. Ktoś na OpenStreetMap zaznaczył obok jeziorka, że to jest miejsce na kemping. Niestety nie było. Ale popytałem ludzi, gdzie się można rozbić i taki Pan mi powiedział, że jego sąsiad wynajmuje pole na namioty, ale jak się nie uda, to żebym do niego wpadał na pole za 10 zł. Znalazłem jednak sąsiada (Bachanowo 6). Pytał się mnie czy chcę nocleg z prysznicem czy bez. Wziąłem z prysznicem. Wyszło 25 zł. Tanio. Był prąd, łazienka, kuchnia. Full wypas. Kiedy rozbijałem namiot, właściciel dał mi 3 jabłka antonówki i pytał czy chce ogórki. Chciałem. Witaminy zawsze cenne. Potem poszedłem do kuchni i podsmażyłem kiełbaskę i cebulkę. Skórki od kiełbasy chętnie zjadły 2 psiaki (widziałem budę Cezar). Stróże kuchni. Już byłem dla nich swój. Po obiedzie był czas na objazd jeziorka. Chciałem się zatrzymać i porobić zdjęcia z brzegu, ale problem był taki, że jadąc tam, prawie wszędzie była tabliczka z napisem “teren prywatny”. Masakra. Za to parę km dalej był kamień Jaćwingów i to nie był teren prywatny. Tam sobie trochę posiedziałem i potem pojechałem, a tak naprawdę to prowadziłem rower, ale drogę umilały mi podcasty z porozmawiajmy o it. Wspomnę tutaj, że to był niebieski szlak. Ciężko się szło, nawet bez roweru byłoby źle. Wąska dróżka - pełna zarośli i leżących drzew. Dobrze że zostawiłem bagaże w namiocie. Parę kilometrów dalej, i był koniec udręki. Wróciłem już jadąc asfaltem. Z daleka dało się słyszeć dziwne dźwięki. To były chyba żurawie. Nigdy czegoś takiego nie słyszałem. Bardziej podejrzewałbym o to jakieś ssaki niż ptaki. Odgłosy jak z horroru, i takie donośne. Suwalski Park Krajobrazowy jest piękny, a Jezioro Hańcza to tylko jego wycinek. Nie jest taki duży. Objechanie wyniosło trochę ponad 13 km. Jutro kolejne jezioro. Zaglądajcie na blog.
2 urocze czaple (Ten dźwięk zapamiętam do końca życia).
Zostaw komentarz