To był ostatni w tym roku spacer z cyklu “Cztery Pory Puszczy”. Był wyjątkowy, ponieważ nie tylko kończył ten cykl, ale towarzyszyła nam Jej Wysokość, suczka Bagietka. Robiła prawdziwe show, dając o sobie znać już w samochodzie, gdzie jej obecność była wyczuwalna przez dobre kilka minut. Na spacerze, jak zwykle, dominowały panie piechurki — było ich około dwudziestu, mężczyzn było mniej.
Około godziny dziewiątej ruszyliśmy na wielki spacer. Ale zaraz, stop! Bagietka musiała najpierw sprawdzić, czy w lesie nie ma złych stworzeń i czy można bezpiecznie wędrować. Pozwoliła! Potem wypuściłem drona, ale niestety nie udało się zrobić zbyt wielu ujęć, bo uszkodzony gimbal cały czas się trząsł, próbując złapać stabilizację. Po kilometrze zgubiliśmy Adama. Niestety, była to jego pierwsza wyprawa z nami na tej trasie.
Po drodze zebraliśmy sporo opieniek i maślaków, a także trochę podgrzybków i borowików. Andrzej, nasz przewodnik, znalazł poroże, które mijaliśmy aż trzy razy w tym roku. Powoli zbliżaliśmy się do Knyszyna. Niezmordowana Bagietka dała radę iść całą drogę (szacun) — nawet nie trzeba było jej nieść, choć waży 17 kg. W Knyszynie, ku naszemu zdziwieniu, odnalazł się Adam. Opowiadał, że znalazł w lesie kilkanaście kilogramów śmieci. Ja zebrałem jedynie pół kilograma plastikowych butelek. Nie wiem dlaczego, ale okolice Knyszyna pełne są odpadów, które leżą tam od lat. Sam z Adamem nie damy rady tego wszystkiego posprzątać…
To był udany spacer. Następna edycja zaś w lutym/marcu. Ciekawe co Andrzej wymyśli?
Zostaw komentarz