mapka

Rozbiłem namiot, poszedłem nad morze, a morze uciekło. Trzeba wcześniej się zbierać, bo są odpływy. Przed namiotem była bardzo czuła latarnia, która na jakikolwiek ruch reagowała zapaleniem się na minutę, nawet kiedy byłem w środku namiotu. Podniosłem rękę w namiocie, a latarnia się zapaliła. „Co jest?” – pomyślałem. Przypadek? Za jakiś czas przewróciłem się na drugi bok i znowu latarnia się zapaliła. Jak to możliwe, przecież byłem w namiocie! Piąta i dziesiąta próba to samo. W końcu zasnąłem. Obudziło mnie mocne słońce. Ludzie w Nordenham są tak mili i uśmiechnięci, że aż mnie to zdziwiło. Może jest konkurs na najmilsze miasto? Nie wiem, ale jedna pani przepuściła mnie w kolejce do kasy, druga zabrała wózek, kiedy widziała, jak się męczę z wózkiem i rowerem jednocześnie. Bardzo, bardzo mili Niemcy, którzy słabo znają angielski, ale nie wszyscy. O tym później.

W Markant oddałem butelki do maszyny, która je zasysa. 24 centy, 8 centów za butelkę. Przypomniałem sobie, że mam kupon z innego miasta za opakowanie za 25 centów. Myślałem, że kasjerka powie „NEIN”, ale jednak przyjęła kupon, a ja chciałem go wyrzucić. Po zakupach pojechałem na prom płynący do Bremenhaven, który odpływał o 13:00. Tam zapytałem pewnego Niemca z rowerem elektrycznym, ile kosztuje bilet na prom. Powiedział, że nie wie, bo jakiś seryjny kupuje. Pogadaliśmy, pytał skąd jestem itd. Powiedziałem, że z Polski, a on na to „Chałupy”. Zastanawiałem się, o co mu chodzi, ale kiedy zanucił „Chałupy welcome to”, już wiedziałem, że chodzi o Wodeckiego. Powiedziałem „respect”, a on pogratulował mi przejechania takiej trasy. O dziwo, nawet nie musiałem płacić za bilet, bo coś tam pokazał kontrolerowi w książeczce z biletami. Szok, podziękowałem mu bardzo. 7 euro piechotą nie chodzi.

Potem to była zwykła trasa w stronę Cuxhaven. Zjadłem połowę porcji ryby z frytkami za 11 euro, a resztę zapakowałem na kolację. Namiot rozbiłem na kempingu Nordsee (fajny kemping). Potem poszedłem na plażę, żeby wreszcie wykąpać się w Morzu Północnym. Ale był odpływ i idąc 50 metrów, ciągle miałem wodę poniżej kolan. Wkurzyłem się i położyłem na wodzie. Mogę to zaliczyć jako kąpiel w Morzu Północnym. Na koniec jakiś Francuz/Niemiec prosił mnie o zdjęcie na tle zachodzącego słońca, ale że nie uznawał tego języka, to szło mu ciężko. Wreszcie na migi pokazał, o co mu chodzi. Potem zrobił mi zdjęcie na tle zachodzącego słonca.

Zostaw komentarz