Nowy 4. peron w Białymstoku ma być przeznaczony dla regionalnych relacji. Tak było i tym razem. Pociąg do Suwałk przez Dąbrowę Białostocką, gdzie wysiadałem, miał wyruszyć o 8:50. Z przyczyn technicznych spóźnił się o 10 minut. Lepiej późno niż wcale. Bilety cały czas nie są drogie - przewóz z rowerem kosztował mnie około 21 zł. Już około godziny 10:00 byłem w Dąbrowie Białostockiej.
Pierwszy raz jechałem stamtąd do Białegostoku, więc obawiałem się piachu. Na szczęście na początku drogi praktycznie go nie było. Sam asfalt. Po 10 km jazdy można było usłyszeć dużo ptaków drapieżnych. Jednego udało mi się nawet upolować (na zdjęciu). Był to myszołów zwyczajny albo, jak kolega mi podpowiedział, orlik krzykliwy. Trudno robić im zdjęcia. Są daleko i uciekają.
Potem byłem w miejscowości Janów i Sitawskiej Spiżarni, gdzie sprzedawane były magnesy za 6 zł. Wziąłem dwa i wrzuciłem 12 zł do skarbonki. Oprócz magnesów, można było tam znaleźć też dużo ciekawostek o Sitawce. Potem pojawił się kolejny wiatrak. Właściwie, nie wspomniałem na początku, że na tej wyprawie było multum wiatraków - nowych i starych.
Marchelówka, Osierodek, Kosmaty Borek i zalew nad Czarną Białostocką - to miejsca, które były na mojej trasie. Potem, niestety, za Klimkami trafiłem na piaszczysty odcinek, ale to był tylko parę kilometrów. Było do przeżycia. I na koniec, Białystok. Ciekawa trasa. Tylko końcówka była piaszczysta. Polecam.
Zostaw komentarz